2013-06-06
No to zaczynamy. Liga Światowa 2013. Nowa formuła, ale stare oczekiwania. Najpierw awans do finału, a później… No właśnie. Nie ma się co czarować. Walczymy o zwycięstwo, czyli obronę tytułu wywalczonego przed rokiem. Argentyna, Bułgaria, Francja, USA i Brazylia to nasi grupowi rywale. Brazylia. Znowu oni! Ale już inni, bez kilku gwiazd, bez Giby.
W Miliczu miałem okazję chwilę porozmawiać z Gibą podczas wieczornego bankietu. Przyznam szczerze, że najbardziej zaskoczył mnie kilka godzin wcześniej, kiedy odciskał dłonie w Alei Gwiazd. – Nie znam polskiego, raptem kilka słów, ale kiedy wymieniałeś te wszystkie daty, tytuły, wiedziałem, że chodzi o mnie – powiedział ze śmiechem. – Byłem w wielu miejscach na świecie, ale tak naprawdę, to tutaj sobie uświadomiłem, że jednak parę rzeczy w życiu wygrałem.
Kiedy Giba maszerował po placu do swojej „gwiazdy” zażartowałem, że niewiele brakowało, a zmarnowałby talent decydując się na grę w piłkę nożną. Giba tylko się uśmiechnął, kiedy usłyszał Kasię Balińską, która tłumaczyła na język włoski całą uroczystość. – Wiesz co, dałeś mi do myślenia – przyznał na bankiecie. – Tak się zacząłem zastanawiać, co by było, gdybym faktycznie grał w piłkę. Podobno miałem talent.
Rozmawialiśmy też o poważnych historiach, głównie o siatkówce, ale nie tylko. O życiu we Włoszech, w Rosji, o Brazylii, o kobietach… Giba ma nową partnerkę życiową… Widać gołym okiem, że jest zakochany po uszy. Ona w nim też. W takich sytuacjach nie ma co wnikać w szczegóły. W życiu czasami trzeba podjąć trudną decyzję, a on to zrobił. Tak jak wiele razy robił to na boisku. Z reguły wygrywał, czego i teraz mu szczerze życzę.
Nie wiem, czy powinienem to pisać, bo nie lubię w pracy zawodowej posługiwać się terminem „podobno”, ale… wszystko wskazuje na to, że z Gibą spotkamy się w Polsce jeszcze w przyszłym roku przy okazji mistrzostw świata. Niewykluczone, że zorganizuje on jeden ze swoich pożegnalnych meczów właśnie w naszym kraju. – Mam ogromny sentyment do Polski, do was jako narodu, do kibiców, do wszystkiego co tutaj zawsze zastawałem – mówił. – W Polsce wywalczyłem swój pierwszy medal.
Giba sam tego nie powiedział, ale pomysł ludzi z którymi współpracuje jest taki, aby urządzić cztery pokazowe mecze gwiazd zaproszonych przez siatkarza: w Polsce, w Rosji, we Włoszech i w Japonii, a na koniec zorganizować wielkie show w Brazylii. Jeden z menedżerów obecnych w Miliczu powiedział mi, że szanse na takie pożegnanie ocenia dzisiaj na 90 procent.
Brazylia bez Giby to już nie to samo, przynajmniej dla mojego pokolenia. On był zawsze. To trochę jak z naszym Piotrkiem Gruszką. W Miliczu, po śniadaniu podjechałem zobaczyć chwilę trening naszej drużyny. Wiele znajomych twarzy, tylko „Gruchy” nie było. Dziwne uczucie, bo… zawsze był.
Czasy się zmieniają, lata lecą, że tak klasykiem zakończę. Zmieniają się też wyniki. Pamiętam jak przygotowywałem tekst o Brazylijczykach przed ich przyjazdem do Polski dwa lata temu. Wyniki z pamięci wyglądały tak: wtopa, wtopa, wtopa, jeszcze większa wtopa, wtopa, wtopa, znowu wtopa, itd. No i było odniesienie do 2002 roku i dwóch wygranych w LŚ za czasów Waldemara Wspaniałego. Co napisać dzisiaj po ubiegłorocznych trzech zwycięstwach w czterech meczach. Chyba tylko tyle, oby tak dalej panowie.
Marek Magiera
PS. W poniedziałek rozwiązanie konkursu, dzisiaj powiem tylko tyle, że niektórzy dobrze kombinują.
Yorumlar