2018-10-08
Tydzień temu napisałem w Krótkiej Piłce, że nie ogarniam tego co się stało, ale bardzo się cieszę. Dzisiaj mogę napisać, że dalej tego nie ogarniam, ale cieszę się chyba jeszcze bardziej niż tydzień temu, ha ha.
Zaraz po mistrzostwach miałem wyjątkowo pracowity tydzień, bo już od szóstej rano w poniedziałek komentowałem mecze kobiecego mundialu na sportowych antenach Polsatu. I tak patrzyłem sobie na kolejne drużyny i naszła mnie nostalgiczna refleksja z retorycznym pytaniem, dlaczego w tych mistrzostwach nie gra nasza reprezentacja? No tak, nie gra, bo nie przebrnęła przez eliminacje. Przebrnęły za to Kenia, Kamerun, Trynidad i Tobago, Argentyna, Kuba i jeszcze z osiem innych, które - przepraszam za wyrażenie, ale nasze panie zwyczajnie wciągnęłyby nosem. Nie wiem, może warto pomyśleć nad zmianą systemu kwalifikacji na mundial (to samo dotyczy mężczyzn), bo zwyczajnie w pierwszej rundzie niektórych spotkań nie da się oglądać, a wyniki setów w stosunku 25:5 są najprościej rzecz ujmując kompromitujące dla tej rangi zawodów. I od razu dodam, że teza mówiąca o tym, że taki to urok mistrzostw świata, niektórzy mówią nawet, że święto (sic!) po prostu mnie nie przekonuje, żeby nie powiedzieć dosadniej, wkurza. Ale na razie zostawmy to.
W miniony czwartek miałem wspólnie z Grześkiem wielką przyjemność poprowadzić prezentację drużyny Jastrzębskiego Węgla na sezon 2018/19. W tym miejscu chcielibyśmy podziękować włodarzom klubu za zaproszenie, a kibicom za ciepłe przyjęcie i stworzenie super atmosfery. Mamy nadzieję, że to co mieliśmy do zaproponowania przy okazji tej imprezy się podobało, my w każdym razie czuliśmy się świetnie, tak podczas prezentacji, jak i podczas towarzyskiego meczu z mistrzem Niemiec - Berlin Recycling Volleys (Jastrzębie wygrało ten mecz 4:0).
Podczas imprezy ostatnim z prezentowanych zawodników był nasz mistrz świata, jeden z pięciu wspaniałych, którzy dwukrotnie sięgnęli po złoto, Dawid Konarski. „Konar” przy dźwiękach nieśmiertelnego „We are the Champions” zaprezentował wywalczone w Turynie trofeum i otrzymał jak najbardziej zasłużoną, długotrwałą owację na stojąco.
Już po imprezie zamieniłem sobie z nim kilka luźnych zdań, a nasz dialog wyglądał mniej więcej tak:
Ja: Ale się porobiło, co?
On: No nie mów, że nie wierzyłeś!?
Ja: Nie wierzyłem. Po cichu, że może jakiś medal, ale w mistrzostwo nie wierzyłem.
On (spojrzenie z politowaniem, ale z uśmiechem na twarzy): No i?
Ja: Nie wierzyłem, bo w pierwszej rundzie komentowałem mecz Brazylia Francja i patrząc na nasz mecz z Kubańczykami, to pomyślałem sobie, że my nawet przy tych Brazylijczykach nie stoimy, a dwa tygodnie później okazało się, że to oni przy nas nie stoją.
On: Tak miało być, bo wiedzieliśmy, że od drugiej rundy do końca turnieju wszyscy nam się podłożą (śmiech).
Pogadaliśmy jeszcze chwilę na temat nowej fryzury Grześka Łomacza, ale to już zostawię dla siebie. Napiszę tylko, Dawid, pozdrowienia dla małżonki, he he.
Słuchajcie, rusza nowy ligowy sezon. Szykuje się naprawdę dobra zabawa, co ważne na dobrym poziomie. Co tydzień będziemy mieli przyjemność oglądać w akcji dwunastu mistrzów świata. Naszych mistrzów! Tak, tak! Jako kibice i sympatycy tej pięknej dyscypliny sportu jesteśmy szczęściarzami.
Pozdrowienia dla wszystkich i do zobaczenia w halach.
A, i na koniec jeszcze jedno, co uświadomiłem sobie dopiero niedawno. To niesamowite, że na przestrzeni czterech ostatnich mundiali, aż trzy razy zagraliśmy w finale. Jeszcze bardziej niesamowite jest to, że we wszystkich czterech zagrali Brazylijczycy. Bilans zwycięstw między nami wynosi na razie dwa do dwóch. No to co? Za cztery lata sprawdzimy, kto jest lepszy?
Marek Magiera
Comments